3.16.2015

Chapter 6 "Co to znaczy kochać?"

  Lustro... Zbyt wiele razy przyglądała się w swe odbicie w tym dniu. Idealnie dopasowana bluzka i obcisłe spodnie, ostre kolory i nowe uczesanie. To nie była ona. Przyglądała się odbiciu i nie wiedziała co robić. Te ubrania były... inne. Cała ona nie przypominała nikogo.
-Podoba Ci się?- spytała Edith nie mogąc odczytać co czuje.
-Jest inaczej- odparła dotykając szyby, palcem wodziła po swym odbiciu, dotknęła ust. Dreszcz przeszedł po jej ciele gdy wspomnienia weszły do jej umysłu.
"Usta, metal, dym." Zamknęła oczy, obrazy jak zwykle przechodziły szybko. Jeden obraz- dotyk. Drugi obraz- pocałunki na ciele. Trzeci obraz- ręka wodząca po jej wrażliwych miejscach. Otworzyła oczy. Spojrzała na kobietę i usłyszała ciche wołanie.
-Porozmawiajmy- uśmiechnęła się miło i złapała rękę nastolatki.


Kolejny pokój. Kolejne nieznane miejsce. Rozmowa kleiła się bardziej niż można było przypuszczać. Pytania rzucane były jedno po drugim.
" -Wstań.- zażądał.
-Nie- rzuciłam obojętnie. 
-Wstań!- podniósł głos.
-Nie- również to zrobiłam.
-Wstawaj suko!- wykrzyczał na cały głos. Nie drgnęłam. Siedziałam dalej. Jego ręce powiodły do paska, momentalnie go odpiął. Jedno uderzenie- ból. Drugie uderzenie- gorszy ból. Trzecie uderzenie- rozkosz."
-Opowiedz jak spędzałaś dnie- powiedziała Edith. Co chwila spisywała coś na swoim elektrycznym urządzeniu...
-Szafa. Stała na samym końcu mojego 'pokoju'. Ogromna, pusta i ciemna. Gdy on wychodził zamykał mnie w niej, nie zostawiając latarki, świeczki czy też czegoś do jedzenia lub picia. Zawsze wspominał że wróci za kilka godzin. Dla mnie te 'godziny' były dniami. Siedząc w szafie, jako mała dziewczynka zakopywałam się w myślach lub spałam... Tak sen. Zdecydowany jedyny mój przyjaciel. Tylko tam usypiałam, było ciepło, ciemno i nic nie było słychać, nieraz jednak moja wyobraźnia dawała za wygraną i krzyczałam. Zalewałam się łzami bo zwyczajnie... się bałam- powiedziałam stanowczo, jednak po krótkiej pauzie.
-Co robiłaś w niej gdy stawałaś się starsza?
-Śmiałam się.
-Czemu tak było?
-Kiedyś usłyszałam takie słowa "Śmiech to zdrowie" chciałam być zdrowa, jednak nie wiedziałam co to dokładniej oznaczało. Zagłębiając się w rozmowy pomiędzy nim a jakimiś innymi facetami, doszłam do wniosku że jestem niedokształcona. Słyszałam o szkole. Często rozmawiał także na tematy poetyckie. Raz przyszedł do niego taki facet. Wniósł do mojego życia więcej niż nic, powiedział bowiem do niego:
 'Ukazując nasze wnętrze wystawiamy się na wieczne cierpienie, zwykły ból jest mniejszy niż ten, który zada Ci osoba znająca ten ból, bowiem jest w stanie Cię nim pokonać'. Później zaś widząc że podsłuchałam powiedział: 'Bądź silna, miej twarde serce. Kiedyś przyjdzie moment że to on będzie cierpieć- nie ty, tylko nie pozwalaj mu zobaczyć tego co niesiesz w oczach' Od tamtej pory, nie cierpiałam zewnętrznie, cierpiałam wewnętrznie aż ten ból przerodził się w coś miłego, bowiem zapominałam, ilekroć lądowałam w tej szafie, spałam, śmiałam się i myślałam. Wymyśliłam też zabawę w którą grałam codziennie.
-Kim był on dla Ciebie, jak opisujesz relację która was dzieliła?- ciągle coś zapisywała, była tym tak pochłonięta... Nie rozumiem dlaczego.
-Był psychopatą który mnie gwałcił, bił, pomiatał, wyzywał, krzywdził i ani razu się nie przejął. Jego oczkiem w głowie były tak zwane 'tajne konferencje' na które zabierał także mnie. Tam czułam się inaczej, tam był zupełnie inny. Traktował mnie normalnie, nie wiem czy to przez ludzi- że tam byli, czy przez to- że był pochłonięty wykładami i nie zwracał uwagi na nic innego. W domu zaś wracał do pierwotnego stanu. Nie mieliśmy relacji, zawsze było tylko jedno- podniecenie, z jego strony. Cierpienie, z mojej. - skończyłam swoją wypowiedź, jednak tym razem to ja chciałam zadać pytanie - Czy teraz ja mogę o coś panią zapytać?
-Oczywiście- uśmiechnęła się promiennie i spojrzała na mnie z błyskiem w oku.
-Co to znaczy kochać?- pytanie to zadawałam sobie od lat jednak nie umiałam na nie odpowiedzieć.
-Kochana. Życie jest pełne smutku jednak zawiera także dobre strony. Miłość jest jedną z tych dobrych- uśmiechnęła się- Kochać można na wiele sposobów, możesz kochać brata lub siostrę, możesz kochać rodziców, przyjaciela jednak każdą z tych osób będziesz dzielić innym uczuciem o tej samej nazwie. Kochać to znaczy żyć, dzięki temu uczuciu jesteś szczęśliwa, możesz wznieść się ponad chmury. To dar który jest najważniejszą częścią życia każdego człowieka. Kochać może każdy, nawet ty. Potrafisz to.
-Czy pani kocha? Czy jest kochana?- odpowiedz 'nie'
-Tak, kocham.- jej wyraz twarzy zmienił się, teraz dominowało współczucie, nie radość.
-Czy ja jestem kochana?- spytałam z nadzieją.
-Tylko ty znasz odpowiedź na to pytanie najdroższa- znów chwyciła urządzenie i zaczęła coś klikać.
~
  "Kochać może każdy, nawet ty. Potrafisz to" Czy ja umiem kochać? Czy mnie ktoś kocha?
Rzuciłam się na łóżko i zaczęłam wędrówkę pośród ścieżek. Dziś dowiedziałam się zbyt wiele. Dziś zbyt wiele dowiedziano się o mnie. Zamknęłam oczy gotowa zasnąć jednak sen nie przyszedł. Męczyłam się przez kilkanaście minut aż usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Spojrzałam w tamtą stronę i zobaczyłam właściciela, był wściekły, jego oczy były czerwone a pięści mocno zaciśnięte. Patrzyłam się na niego nieobecnym wzrokiem co go jeszcze bardziej wkurzyło.
-Podejdź tu!- krzyknął, ani drgnęłam.
-Podejdź!- krzyknął o wiele głośniej, widząc mój brak reakcji zaczął do mnie podchodzić, złapał za koszulę i pociągnął ku górze -Odpowiadaj mi gdy do ciebie mówię- warknął. Poczułam jak jego zimne ręce dotykają mojego brzucha. Jego ręka powędrowała pod moją koszulę. -Jeśli tego nie zrobisz, spodziewaj się kary - zaśmiał się ze swoich słów i rzucił mną o łóżko.
-Co chcesz zrobić?- powiedziałam ostro, w głębi duszy prosiłam by nie dotykał mnie tak jak on. Wolałam by rzucał mną o ścianę, przystawił pistolet do skroni, zabawił się nożem na mojej skórze, jednak nie to.
-To co zamierzałem od początku- podciągnął moją koszulkę do góry. - Zrobię to po co Cię tu ściągnąłem. Zabawię się, odreaguję i zostawię- popatrzył mi w oczy, czekoladowe tęczówki zrobiły się niebezpiecznie czarne. Jego usta zetknęły się z moimi. Rozgrzane do czerwoności usta dotknęły moich- lodowatych. Nie odwzajemniałam tych pocałunków. Wewnątrz mnie się paliło. Nie było nawet wody by to ugasić, wszystko pokrywał żar, nic nie było widać, tylko dym. Odsunęłam go od siebie jednak on odepchnął moje ręce.
Sekunda za sekundą. Chwycił za opatrunek na szyi i z mocą oderwał go od mojego ciała. Zacisnęłam zęby, ból był nie do zniesienia. 'Nie boli, nie boli. Nie boli! ' Moje ciało mimowolnie uniosło się ku górze... a on znieruchomiał.
-C c co to?- spytał delikatniejszym głosem.
-Pokazywałam Ci ją- dotknął miejsca na co odwróciłam głowę i zabrałam jego rękę. Nie widziałam tej rany od poranka, czy mogło być gorzej?
-Ale ona była mniejsza... Coś ty zrobiła?- wstał i z powrotem usiłował przykleić opatrunek który był cały we krwi.
-Nic- skłamałam. Mogłam to zrobić. Nie będzie mi mówił co mam mówić a co nie.
-Jak to nic! Mów!- znów ten głos...- jak mi nie powiesz spytam Edith a wtedy będziesz w jeszcze gorszej sytuacji- złapał mnie za rękę i pociągnął do łazienki gdzie na nowo założył mi opatrunek.
-Rozdrapałam ją- powiedziałam obojętnym tonem.
-Coś zrobiła?!
~
Witam! Przepraszam że rozdział pojawia się dopiero teraz, na prawdę nie mam czasu pisać, poza tym coś mi to też nie wyszło. Rozdział jest lipny, za co przepraszam. Jeszcze raz przypominam o głosowaniu, szczerze mówiąc, chyba niepotrzebnie się zgłaszałam, widząc ile jest głosów... Odebrało mi mowę.
Dziękuję za wszystkie miłe słowa. Dziękuję za komentowanie, za odwiedzanie... Jesteście małą moją ulubioną grupką! ily x
PS. Jeśli są jakieś literówki lub błędy, z góry przepraszam jeszcze nie robiłam korekty.

Pain.


5 komentarzy:

  1. Hej! Lipny to on nie jest! Serio, zachwyca mnie sposób, w jaki przedstawiasz uczucia. Doprawdy, piękne opisy. Nasz talent i przyznam, że Ci zazdroszczę XD
    Rozmowa z Edith była świetna. Dzięki temu możemy dowiedzieć się czegoś o bohaterce, zobaczyć, jak wyglądało jej życie w trudnych warunkach.
    To o miłości mnie rozwaliło, geniusz.
    Ogólnie, wybrałaś bardzo trudny, ale też ciekawy sposób na opowiadanie. Mam nadzieję, że pociągniesz to do końca.
    Ja już nie wiem, jaki jest ten nowy "właściciel"... Dobry, zły?
    Super rozdział.
    Worków weny życzę ;)
    xoxo
    Chan (dawniej Discord, jeszcze dawniej Juns)

    OdpowiedzUsuń
  2. Super! Jery kocham tego bloga. Zostań pisarką a kupie każdą twoja książkę, czekam xo!

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział. Piszesz świetnie, emocje świetnie przedstawione... Jestem pod wrażeniem!
    Pisz dalej i nie przejmuj się jakąkolwiek złą krytyką ( jeśli cię taka spotka, w co wątpię )
    Weny życzę!

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział świetny jak zawsze *.* bardzo mnie ciekawi dalsza część ;* :) :) :) :) x

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie wiem jak możesz mówić, że rozdział jest lipny. Mnie się bardzo spodobał! I mówię całkiem serio.
    Rzeczywiście, znalazłam kilka błędów. Ale po korekcie wszystko już będzie w porządku, jesteś przekonana ;)
    Życzę weny i pozdrawiam :)
    http://destruction-magical2.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

SZABLON AUTORSTWA JANE